piątek, 30 października 2015

Jesieni czas...

Dzisiaj znowu krótko i na temat, niestety bez zdjęć.
Miało być DIY, ale wiadomo, że w życiu nie zawsze wszystko wychodzi i czasem na coś trzeba poświęcić trochę więcej czasu (głupia maszyna!) :P
Za tydzień powinnam się już ze wszystkim wyrobić.

Tymczasem napiszę, jak sobie ostatnio żyjemy.

Po pierwsze - spacery.
Ilekroć pogoda i trochę wolnego czasu pozwala, jeździmy nad Zalew i spacerujemy "naszą" ścieżką po lesie.
Do tej pory pies na każdym takim spacerze chodził na smyczy automatycznej, bo i tak się nie oddala na więcej niż kilka metrów, a o spuszczeniu ze smyczy (w lesie!) nie ma mowy.
Ostatnio jednak postanowiłam mu trochę bardziej zaufać i zaczęłam go puszczać starym dobrym sposobem na "ze smyczą" (smycz przypięta do szelek ciągnie się luzem za psem).
Tak jak przypuszczałam - na początku dostał pierdolca "rany, jestem wolny, mogę iść gdzie chcę, zobacz, patyczek, rzucisz mi?", ale nie oddalał się.
Zdarzyły się sytuacje, kiedy wszedł głębiej w las za zapachem, totalnie mnie ignorując i wtedy musiałam po niego wejść, ale poza tym było większych problemów.
Tylko... musimy jeszcze kupić zwykłą smycz (wewnętrzna psia zakupoholiczka - "tak!") przeznaczoną tylko do takich spacerów - podszycie z siateczki w rączce od smyczy niestety nie zdało egzaminu - tym sposobem mam kolejny pretekst na wydanie pieniędzy na psa :P
Oprócz tego, jeśli na tygodniu nie mogę pozwolić sobie na takie wyjście, staramy się wychodzić na przynajmniej jeden długi spacer, najlepiej wieczorem, czego, jak na razie udaje mi się dotrzymać.

Kolejnym punktem są sztuczki.
PanSpaniel potrafi już ładnie trzymać rzeczy w pysiu <3
Nie do wiary, że jeszcze jakiś czas temu myślałam, że mój pies NIGDY nie będzie w stanie wziąć przedmiotu do pyska na moją prośbę, była to jedna z tych sztuczek "tonigdysięnieuda", a wystarczyło tylko znaleźć sposób...
Żebym ja w innych rzeczach też była taka mądra... :P
Zaczęliśmy też "smutaska", czyli kładzenie głowy.
Alex przy tej sztuczce tak kombinuje, że chyba wyklikamy też krzyżowanie łapek :D

A z negatywów... ciągle mamy problem z agresją do samców - ilekroć jakiś pies pojawi się na horyzoncie (najlepiej bezdomny), to na grzbiecie od razu "jeż" i warczenie pod nosem.
Ostatnio aż musiałam nim potrząsnąć (dosłownie), żeby wrócił do rzeczywistości.
Przy krzaczku też potrafi burknąć pod nosem.
W tej sytuacji czekam tylko na wiosnę - mam nadzieję, że wtedy uda się go w końcu pozbawić jajek i tych  cyrków będzie mniej.
Teraz, w prawie już zimowym okresie, nie ma żadnych psich wydarzeń, gdzie moglibyśmy poćwiczyć przebywanie w pobliżu dużej ilości psów, czego bardzo żałuję, bo musimy czekać aż do wiosny.

No i w końcu kupiliśmy dysk sensoryczny, więc już niedługo zaczynamy ćwiczyć :D
Zna ktoś jakieś filmiki odnośnie ćwiczeń na dysku? Chętnie zobaczę ;)


Tymczasem zapraszamy na kolejną notkę za tydzień ;)
Pozdrawiamy - A&A!

8 komentarzy:

  1. Właśnie ja też się zabieram za zakup piłki gimnastycznej i dysku sensorycznego, zeby wyćwiczyć jesienią i zimą, mięśnie dupki u Fiony :). Tylko właśnie nie mogę się zebrać, żeby gdzieś pojechać i kupić :D. U nas właśnie cofanie się jest sztuczką typu tosięnieuda, ale nie poddajemy się, mam nadzieję, że praca na piłce jakoś nam pomoże.
    My też mamy trochę problemu z kładzeniem główki na podłodze, chociaż zaczyna to wszystko wychodzić na prostą :).

    H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wpadniesz na pomysł z cofaniem, to daj znać, bo tego też nie możemy przepracować :P
      To w sumie chyba jedyna sztuczka, przy której pies mi się totalnie zaciął i nic nie zrobi.
      A próbowałam już różnych sposobów.
      Martwię się, bo to ważny trick i bez tego daleko nie zajdziemy w świadomości zadu.

      Usuń
  2. Ja planuję kupić pikę do ćwiczeń, a kiedyś może owy dysk. No i jakoś w czasie wiosna-jesień też planuję kastracje Reksa. :D

    kundel-reks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpowiedz, proszę, jak nauczyłaś spanielastego trzymania w pysiu, może podpowiesz mi coś, czego jeszcze nie próbowałam bo u nas to naprawdę jest sztuczka "tosięnigdynieuda" ;)
    A w dysk sensoryczny też muszę się zaopatrzyć, bo piłki już mamy dwie, ale to ćwiczenia świadomości zadku chyba najlepiej sprawdzi się jednak dysk. Tylko to dopiero po nowym roku, więc z ćwiczeniami nie pomogę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego pewnie nie próbowałaś, u nas samo wyszło przy okazji :D
      Jak sprzątałam łazienkę, trafiłam na (co ważne!) zużytą szczoteczkę do zębów z powyginanymi włoskami i wpół gumową rączką.
      Miałam wyrzucać, ale pies się zainteresował, a ja przypomniałam o sztuczce.
      Zaczęłam go denerwować główką szczoteczki, aż zaczął otwierać pysk i ją podgryzać.
      No i wyklikałam.
      Potem go jeszcze trochę wkurzałam tą szczoteczką, aż załapał o co mi w końcu chodzi.
      Dodatkowo gumowana cześć ułatwia trzymanie, bo nie ślizga się w pysku.
      Tylko trzeba wycierać co chwilę, bo jest cała w ślinie :D
      Teraz trzyma już nawet piłki czy linijkę.

      I nie wiem, na czym zaczynałaś tą sztuczkę, ale kredki raczej nie są interesujące :P

      Usuń
  4. Ohh, problem z agresją znam bardzo dobrze... Niestety ciężko się nad tym pracuje ;/

    | www.mundkowaferajna.blogspot.com |

    OdpowiedzUsuń
  5. Klasyczną piłkę rehabilitacyjną w domu miałam jeszcze zanim pojawił się u nas Vini. Brakuje dysków sensorycznych, ale wszystko do zrobienia. Dacie radę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do dysków? Nie znam się, nic nie wiem.
    Też ćwiczymy teraz trzymanie. Też byłam przekonana, że się nie uda. A tu niespodziewajka - działa!

    OdpowiedzUsuń