czwartek, 26 listopada 2015

Ty też możesz być Świętym Mikołajem, czyli Projekt Prezent '15!

Nie lubię, bardzo nie lubię pisać o tym samym co wszyscy.
Jednak co zrobić, kiedy cel jest szczytny i serce samo rwie się żeby pomóc, a jeden, wyznaczony termin zbliża się nieubłaganie?
Zrobić wyjątek.



I dzisiaj, tak jak większość blogerów pragnę przedstawić wam "mojego" psa, który także czeka na swoich mikołajów ;)

Ja wiem, w Projekcie Prezent bierze udział tyle potrzebujących psów ogłaszanych na różnych blogach, że czytelnik nic, tylko powinien siedzieć i wysyłać to co potrzebne, a najlepiej to w ogóle zrezygnować z przyjemności i mieć worek pieniędzy, za który potem wspomoże wszystkie potrzebujące psy :P
Rozumiem, że nie każdy może pomóc, chociażby finansowo, żeby kupić karmę, ale z pewnością macie w domu zabawki, którymi wasz pies się już nie bawi, albo obrożę czy smycz z której wyrósł.
Warto dołożyć swoją małą cegiełkę, bo z nich zbuduje się duży dom ;)
Nie zapominajmy o tym!

To już druga taka akcja, więc na początek przypomnę regulamin :  
  •  Wybieramy bezdomnego psiaka przebywającego pod opieką Fundacji/hoteliku/domu tymczasowego.
    Pies nie może być pod opieką schroniska - chcemy mieć pewność,że paczka dotrze bezpośrednio do psiaka.
     
  • Bloger wybiera futro, które najbardziej oddaje tematykę jego bloga.
  • Zbiórka jest dobrowolna. Bloger nie czerpie z tego tytułu ŻADNYCH korzyści materialnych.
  • Termin zbiórki darów: do 14.12.2015.
  • Zbieramy (nowe bądź w bardzo dobrym stanie):
    Karmy
    Miski
    Zabawki
    Legowiska
    Preparaty odrobaczające
    Obroże/szelki
    Przysmaki
    Smycze 
  • Podarunki od czytelników przesyłane są pocztą/kurierem/paczkomatem na adres blogera (zapytaj o adres w mailu!) na koszt nadawcy (czytelnika).
    Na terenie swojego miasta bloger może prezenty odebrać osobiście.
  • Opiekun (dt/hotelik) obdarowanego psa przesyła zdjęcie paczki i czworonoga na adres mailowy blogera.

Każdy bloger może przystąpić do akcji.

Wybierając tego jedynego psa, któremu chcę pomóc, kierowałam się... no dobra, od samego początku wiedziałam, że pomogę spanielowi, a kiedy ostatnio mignęło mi na Facebook'u wydarzenie o rudym, zaniedbanym psie znalezionym na ruchliwej drodze to wiedziałam, że będę zbierać właśnie dla niego.

Historia Kolesia, bo tak spaniel ma na imię, zaczęła się 10 listopada, kiedy obcy ludzie wracając z poznańskiej wystawy zobaczyli na drodze jasną sylwetkę psa.
Na początku pies nie dał do siebie podejść i dopiero po zagonieniu go na podwórze pobliskiego gospodarstwa udało się go złapać.


Po wsadzeniu psa do samochodu zaczął unosić się nieznośny smród wydobywający się z uszu.
Po wizycie u weterynarza w uszach stwierdzono odmieńca pospolitego (Proteus vulgaris) i nieliczne drożdżaki.
Całe szczęście istnieje jakaś szansa na wyleczenie.



Dodatkowo pies ma siekacze zdarte aż do dziąseł, a mięśnie słabe, co może potwierdzać, że siedział gdzieś zamknięty, najprawdopodobniej w klatce (były problemy z włożeniem do niej psiaka w samochodzie, co może to potwierdzać).
Koleś prawdopodobnie ma 5-6 lat i oprócz zaniedbanych uszu nie ma większych problemów.
Boi się ciasnych klatek i jeszcze nie do końca ufa ludziom, ale lubi głaskanie i jest towarzyski.
Aktualnie przebywa w hoteliku koło Wieliczki i szuka DT, a najlepiej swojego własnego (doświadczonego!) domu.


Koleś przede wszystkim potrzebuje :

  • najlepiej dwóch misek dla długouchych psów (coś takiego)
  • obroży (max.40cm) i smyczy
  • preparatów (najlepiej firmy Vitasol) - olej z łososia, drożdże piwne lub spirulina
  • każdej ilości karmy Brit Care Adult Medium Breed Lamb&Rice (taka) + ew. smakołyki
  • legowiska
  • szczotkę pudlówkę i grzebień
  • jeśli ktoś posiada jakieś zabawki, to też chętnie zostaną przyjęte - nie wiadomo jeszcze, czy pies lubi/umie się bawić

Mam nadzieję, że dołączycie się do naszej zbiórki i spaniel dostanie przynajmniej część potrzebnych mu rzeczy.
Niedługo także Dzień Darmowej Dostawy, co można wykorzystać przy pomocy psiakom - dary zakupione 1 grudnia w wybranych sklepach za darmo dojadą do blogerów, którzy potem przekażą je dalej.
Oczywiście wszystko zostanie udokumentowane i przedstawione czytelnikom ;)

Jeśli ktoś chce pomóc biednemu Kolesiowi, proszę o maila - zakładka kontakt (link dla leniwych, którzy nie chcą przewijać strony do góry :P).
Na terenie Lublina (ew. Świdnika czy Lubartowa - tam, gdzie dam radę podjechać szynobusem) możliwe osobiste przekazanie darów.

Pozdrawiamy - A&A!

czwartek, 19 listopada 2015

Test - zielona fasolka od Zee.Dog!



Sporo osób o nią pytało i w końcu zmusiłam się coś napisać :P

Jak pewnie wiecie (albo i nie) fasolkę kupiłam już jakiś czas temu, w Warszawie na DCDC, a głównym powodem jej zamówienia był... wygląd! :D
Serio. Zabawka tak mi się spodobała, że musiałam ją mieć!
Zobaczcie, co jeszcze, oprócz wyglądu mi się w niej podoba ;)


Coś o firmie...

Zee.Dog to firma produkująca zabawki i akcesoria (obroże, szelki czy smycze), jeszcze dosyć mało popularna w naszym kraju.
W swoim asortymencie posiada m.in. aż 10 owocowo-warzywnych zabawek, które w Polsce można dostać jedynie na stronie Toys4Dogs.
Istnieje historia, że pomysł na owe zabawki zrodził się po tym, jak pies ich  twórców rozchorował się od niezdrowych przekąsek.
Właściciele postanowili coś z tym zrobić i stworzyli produkty, które mają przypominać o codziennej porcji warzyw/owoców nie tylko dla nas ;)

Do wyboru mamy pięć owoców - banan, gruszka, jabłko, kiwi i pomarańcza, oraz pięć warzyw - marchewka, bakłażan, kalafior, papryka i zielona fasolka.Każdy produkt ma przypisany stopień trudności, wskaźnik twardości i nieprzewidywanego odbijania - dzięki temu każdy znajdzie (przynajmniej powinien) zabawkę przystosowaną do swojego psa.


I coś o zabawce...

Jak wspomniałam wyżej, nawet nie zastanawiałam się nad kupnem tej zabawki.
No dobra - myślałam nad bananem i fasolką, ale gdy znalazłam recenzję Wymarzonego psa wiedziałam, że muszę napisać o czymś innym niż banan :P

Chciałam coś podłużnego, innego niż piłki, które już mamy, a jednocześnie różniącego się wyglądem od innych zabawek.
No i padło na fasolkę - totalnie zachwyciła mnie swoim wyglądem i przepadłam :P

Nie jest duża - 15cm długości idealnie mieści się do psiego pyska.

Przed zakupem obawiałam się trochę o materiał, z jakiego wykonana jest zabawka, na zdjęciach  wyglądał jak... plastik.
Myślałam, że to cienkie, plastikowe, ale gładkie tworzywo przypominające sztywną i twardą gumę.
Kiedy wreszcie odebrałam zabawkę, zostałam pozytywnie zaskoczona - miękka, gładka i sprężysta  guma okazała się być bardzo przyjemna w dotyku.



Gdy w internecie oglądałam zdjęcia fasolki, myślałam, że zabawka ma trzy otworki, ale bez "ścianek" w środku - tutaj niestety mocno się zawiodłam, kiedy okazało się, że takie ścianki istnieją i muszę przyznać, że jest sukcesem coś z nich wydłubać - to także tłumaczy tak wysoki poziom trudności :D
Szczerze mówiąc nie używamy jej jako zabawki na myślenie - raz, że nie wiem, co tam włożyć, dwa, bo ma naprawdę małe otwory (3,5cm x 3cm) i psi język tam nie wchodzi i trzy, bo mój pies nie potrafi wyciągnąć tego, co tam wsadzę i w końcu sama muszę to wydłubać :D
Raz włożyłam tam kostki białego sera - psu udało się wyciągnąć tylko dwie, chociaż, i to muszę przyznać - zabawka zmusiła go do myślenia, musiał się sporo nagłowić jak wyciągnąć ser, aż w końcu pomógł sobie łapą :P



Zabawka według tabelki za "nieprzewidywane odbijanie" dostała dwa punkty w skali pięciu - na twardej powierzchni (podłoga, chodnik) bardzo dobrze się odbija, a nieregularny kształt sprawia, że lata na wszystkie strony, co jeszcze bardziej interesuje (przynajmniej mojego) psa.
Na trawie jednak jest już ciężko sensownie ją odbić.

Zabawkę testowaliśmy głównie podczas wycieczek do lasu, gdzie na ziemi leżał już dywan z suchych liści, spośród których była doskonale widoczna dzięki swojemu nasyconemu, zielonemu kolorowi, ale na zielonym podłożu może być ciężko ją odnaleźć.

Na kąpiele w "naszym" zalewie o tej porze roku jest już za zimno (i za brudno), więc fasolka przeszła domowy test pływacki w misce z wodą - nie wiem, czy widać to na zdjęciu - nie jest całkiem zanurzona, unosi się pod powierzchnią, więc można ją zabrać na przykład na wakacyjny wypad nad jezioro.
Podejrzewam, że inne zabawki z tej serii również pływają ;)


 A jak z brudzeniem?

Ze względu na gładką powierzchnię zabawka nie brudzi się nadmiernie.
Żeby jakoś mocno ślizgała się od psiej śliny w ręce też nie zauważyłam - w porównaniu do zabawek o chropowatej czy materiałowej powierzchni.
Brud schodzi łatwo... jeśli tylko odpowiednio szybko umyjemy zabawkę.
Po ostatniej wycieczce do lasu, dosyć już brudną fasolkę wrzuciłam od razu do psiej szuflady.
Wczoraj, wyciągając ją do zdjęć musiałam porządnie umyć wodą, bo brud sam z siebie odpaść nie chciał, trzymał się mocno gładkiej powierzchni zabawki i szczoteczka musiała wkroczyć do akcji.
Oczywiście logo Zee.Dog'a brudzi się najbardziej i najtrudniej jest je dokładnie wyczyścić.


Jak dotąd, przeważają plusy, jednak jak dla mnie zabawka ma jeden spory minus - nie można zostawić jej sam na sam z psem.
Pan Spaniel należy do zacnego grona "pobiegnę, zatrzymam się w połowie i będę memłał, memłał i memłał aż coś się stanie", dlatego staram się wybierać mocniejsze zabawki, które po spotkaniu z psimi zębami nie ulegną po dwóch minutach.
Niestety tutaj się rozczarowałam, bo producent przyznał fasolce trzy na pięć punktów w skali twardości (to więcej niż połowa!), a wystarczy jedno złapanie zębami i guma ustępuje pozostawiając po sobie małe dziurki (szparki? przecięcia? nawet nie wiem, jak to nazwać...) i materiał już się rozszczepia.





Również istotną kwestią jest cena - ta waha się od niecałych 31zł za gruszkę czy kiwi do prawie 40zł za bakłażana, paprykę czy kalafiora (ten jest fajny i świeci w ciemności!)
Ja fasolkę kupiłam za 33,80zł, a wszystkie zabawki dostępne są tutaj.

Podsumowując - jest to interesująca zabawka o ładnym, niecodziennym kształcie, do wspólnej lub pod okiem właściciela zabawy.
Samodzielne wyciągnięcie przysmaków z pewnością zmusi do myślenia, a dosyć małe otwory skutecznie to utrudnią.
Cena jest adekwatna do jakości, choć trzeba uważać przy psach z mocniejszym zgryzem i nie zostawiać ich sam na sam z zabawką.

Już za 11 dni Dzień Darmowej Dostawy, Toys4Dogs bierze w nim udział...
Może też skusicie się na zabawkę z tej serii? :P


Marzyło mi się takie zdjęcie! :D


Pozdrawiamy - A&A!

piątek, 13 listopada 2015

Co je twój pies?

Mój zapał do pisania na nowym blogu na chwilę odpłynął i obawiam się, że nieprędko dobije do brzegu (stąd przerwa na blogu) :P
Obleciałam większość Waszych blogów w poszukiwaniu inspiracji na jakiś ciekawy post no i nic!
Przyrzekłam sobie jednak, że tego bloga nie mogę zaniedbać i posty będą pojawiać się regularnie, a gdyby nie, to proszę się upominać!
I podesłać jakiegoś motywacyjnego kopa w dupę w razie czego :D

Okazało się, że na DIY, które obiecałam, muszę poświęcić trochę więcej czasu niż przewidywałam, dlatego tak odkłada się to w czasie.

Martwi mnie też, że jak nie było tydzień temu wpisu, to zniknął mi jeden obserwator - uprzejmie proszę o nierobienie takich numerów ("jak będą posty, to będę obserwować, jeśli zabraknie chociaż jednego, to nie").
Cieszę się, że jesteście ze mną, komentujecie i motywujecie, ale myślę, że rozumiecie także, że nie zawsze znajdzie się czas, żeby napisać posta (a to zajmuje go naprawdę sporo!), sprawdzić, czy nie ma błędów, wkleić zdjęcia i opublikować - to nie jest zajęcie na 5 minut.

Po wylaniu swoich żalów wracam z wpisem (mam nadzieję) dającym do myślenia.
Na początku zaznaczę, że nie jestem psim dietetykiem, moja wiedza opiera się wyłącznie na moich obserwacjach i przeczytanych artykułach, więc nie musicie się z tym zgadzać - ba, jeżeli znajdziecie gdzieś błąd, poprawcie mnie!

A więc... co je twój pies?
Myślę, że najczęstszą odpowiedzią na tytułowe pytanie będzie sucha karma.
I dzisiaj chcę się skupić na tym dość obszernym temacie.
Już od jakiegoś czasu zaczęłam interesować się tym, co je mój pies, a co za tym idzie uważniej czytać etykiety karm.
Dlatego też kupiłam książkę "Czarna księga karmy dla zwierząt", którą napisał niemiecki doktor Hans-Ulrich Grimm.
Planuję jej recenzję, ale jeżeli już teraz ktoś jest ciekawy, to tutaj można o niej poczytać ;)


Kurczak a mięso z kurczaka

źródło


Te dwa pojęcia są bardzo często mylone - to źle!
Mięso, jak sama nazwa wskazuje, jest mięśniem, kawałem ciężkiej, zwartej tkanki z której najczęściej robimy kotlety.

Tutaj posłużę się najbardziej popularnym zwierzęciem, jakim jest kurczak, ale z wołowiną, jagnięciną, czy innymi rodzajami mięs jest taka sama sytuacja.

Na początek chciałabym jednak wyjaśnić bardzo często mylącą różnicę - napisany na opakowaniu kurczak nie jest mięsem z kurczaka, czyli tym, co zjadamy na obiad

Pod samym słowem "kurczak" może kryć się wszystko - najczęściej jest to "ładniejsza" nazwa dla produktów ubocznych - łbów, dziobów, pazurów, czyli wszystkiego, czego nie chcielibyśmy podać swojemu psu.

Pod hasłem "mięso z kurczaka" znajdziemy tylko mięso i jest to gwarancja, że producent nie wciska nam żadnych produktów ubocznych zwierzęcia.

Unikajmy jednak mączek kostnych i mięsno-kostnych - to nie jest mięso!

Znalazłam bardzo pomocną tabelkę, która w skrócie to wszystko przedstawia.

kurczak = produkty uboczne z kurczaka (odpady z uboju), w dodatku w stanie surowym, czyli przed wysuszeniem (ważone wraz z zawartą w nich wodą)
mięso z kurczaka = mięso, ale zważone przed wysuszeniem
mączka z mięsa kurczaka lub suszone mięso kurczaka = mięso po wysuszeniu, a więc już bez wody, zostało zważone i użyte w takim stanie
mączka z kurczaka lub suszony kurczak = suszone produkty uboczne (żadne mięso)

Jednak jak widać w tabelce wyżej, mięso z kurczaka na pierwszym miejscu w karmie nie oznacza, że jest go najwięcej.
Dlaczego?


Zawartość wody w mięsie

Mięso zawiera wodę, jak wszystkie żywe tkanki - to dlatego kurczak na naszym talerzu jest miękki i soczysty.
Ale jak pełnowartościowe mięso z dużą zawartością wody mieści się do malutkich, suchych granulek karmy?
Przypomnę, że tkanka mięśniowa zawiera około 80% wody, czyli z jednego kilograma mięsa  uzyskamy tylko... ok. 200g suchej masy.
To bardzo niewiele, dlatego producenci karm decydują się na manipulowanie składami karm, aby  osiągnąć jak największe zyski dodając jak najmniej najważniejszego składnika.

Bardzo doceniam uwzględnienie tego aspektu w składzie karmy u (i jak na razie tylko!)  jednego producenta.

"zboża, mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego (8%*), roślinne ekstrakty białkowe, oleje i tłuszcze, produkty pochodzenia roślinnego, warzywa (suszony korzeń cykorii 1.1%), składniki mineralne.

*odpowiednik 16% nawodnionego mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego: minimum 4% kurczaka"

Z tego wynika, że "(świeże) mięso z kurczaka" na pierwszym miejscu w składzie jest tylko... chwytem marketingowym, aby przyciągnąć klienta.

Jak jeszcze jesteśmy robieni w bambuko?


Rozbijanie składników

Według prawa składniki w psiej karmie powinny być umieszczone malejąco, czyli na pierwszym miejscu powinien stać składnik, którego w karmie jest najwięcej.
Niestety, producenci karm najczęściej obchodzą ten przepis rozbijając składniki, których jest najwięcej  na kilka oddzielnych o różnych nazwach.
Takim sposobem mięso będzie na pierwszym miejscu, a że tuż za nim znajdziemy ryż biały, potem brązowy i mączkę z ryżu?
Kto by się tym przejmował?
A producent się cieszy...

Zboża, zboża, zboża!

Właśnie większość tego składnika zawierają prawie wszystkie karmy dostępne na rynku.
To źle, ponieważ pies jest mięsożercą i jego organizm nie jest przystosowany do jedzenia tak dużej ilości wypełniaczy.
Dawniej psy jadły tylko to co same upolowały, nikt im nie piekł zbożowych ciasteczek do uzupełnienia diety - w najlepszym wypadku zjadały żołądki zwierząt z zawartością.

Więc dlaczego dzisiaj w żywieniu psów dominuje ten najmniej potrzebny im składnik?

pszenica
, mąka pszenna, kukurydza, skwarki, mąka ryżowa, melasa buraczana, tłuszcz drobiowy, mączka rybna, tłuszcz wołowy, hydrolizat wątrobi, drożdże w proszku, kiełki słodu, marchew, chlorek sodu, wytłoki z jabłek, mieszanka ziół.

Czy na powyższym przykładzie widzicie, ile może być w karmie zapychaczy pochodzenia roślinnego?
I nie wiem, jak wy, ale ja tutaj mięsa nie widzę (no chyba, że skwarki, ale to też nie mięso!).

Taka karma jest normalnie sprzedawana w sklepach i wcale nie po najniższej cenie.



Produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego i konserwanty, przeciwutleniacze czy barwniki

Na temat ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego (w skrócie UPPZ) bardzo ładnie pisze Inspektorat Weterynarii w Gdańsku :
"Produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego - oznaczają całe zwierzęta martwe lub ich części, produkty pochodzenia zwierzęcego lub inne produkty otrzymane ze zwierząt, nieprzeznaczone do spożycia przez ludzi, w tym komórki jajowe, zarodki i nasienie."

Istnieją trzy kategorie klasyfikacji UPPZ :
- do usunięcia
- nie do spożycia przez zwierzęta
- nie do spożycia przez ludzi

W karmach dla zwierząt znajdują się odpadki tej trzeciej kategorii - nie do spożycia przez ludzi, a konkretnie:

"- krew, łożysko, wełna, pióra, włosy, rogi, ścinki kopyt, które pochodzą od żywych zwierząt które nie wykazywały żadnych oznak choroby przenoszonej przez ten produkt na ludzi lub zwierzęta

- skóry, skórki, kopyta, pióra wełna, rogi, sierść i futro pochodzące od martwych zwierząt, które nie wykazywały żadnych oznak choroby przenoszonej przez ten produkt na ludzi lub zwierzęta

- produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego z drobiu i zajęczaków poddanych ubojowi w gospodarstwie, zgodnie z art. 1 ust. 3 lit. d) rozporządzenia (WE) nr 853/2004, które nie wykazywały żadnych objawów choroby przenoszonej na ludzi lub zwierzęta"

Czy to wygląda smacznie?
No właśnie...

A kto raz widział złej jakości marketową karmę, ten na pewno widział kolorowe "warzywne" ("a bo ten zielony, to na pewno z groszkiem, a pomarańczowy z marchewką"), albo "mięsne" ("brązowy z kurczakiem i ciemnobrązowy z wołowiną") granulki, ten spotkał się już z barwnikami w karmie.
Oprócz barwników znajdziemy tam jeszcze masę konserwantów o dziwnie brzmiących nazwach/skrótach, np. Butylohydroksyanizol (BHA) czy Butylohydroksytoluen (BHT).
Nawet ciężko to wymówić!

Więcej i szerzej na ten temat rozpisała się Dogosfera, dlatego tam odsyłam.


Marka

Kolejna ważna rzecz.
Ile razy kupiliście daną karmę, bo "jest polecana przez najlepszych weterynarzy"?
Myślicie, że dlaczego większość weterynarzy poleca karmę kiepskiej jakości (ze świadomością tego)?
Odpowiedź jest prosta - bo im płacą.
"Poruszająca troska o weterynarzy ma naturalnie powód: weterynarze są ważnym czynnikiem zwiększającym zyski, są pytani, gdy pojawiają się wątpliwości dotyczące żywienia małych ulubieńców.
A multikoncernom jest bardzo na rękę, gdy weterynarze stają się tubą przemysłowej ideologii karmienia." - tak pisze doktor Hans-Ulrich Grimm w wyżej wymienionej książce.
I co najlepsze - to prawda.
Weterynarze mają duży wpływ na wybór karmy, szczególnie dla osób niedoświadczonych w temacie jest to główny czynnik zakupu tej, a nie innej marki.
I przykre jest to, że w Polsce jest to bardzo częste.
Bo mało który gabinet nie jest przyozdobiony czerwoną lub różową marką.


Więc czym karmić psa?

Nie wiem, czy przestraszyłam kogoś tym wpisem :P
Mam jednak nadzieję, że choć trochę was uświadomiłam.
Na rynku mamy karm od groma, o niezliczonej ilości kształtów i wielkości, dla małych i dużych psów, szczeniąt i seniorów.
I bardzo dobrze!
Musimy tylko potrafić wybrać tą jedną igłę w stogu całego siana karm - to nie jest łatwe zadanie, dlatego trzeba szukać, sprawdzać, próbować i nie dać się nabrać!

Przyjmując pod swój dach psa z pewnością byliśmy świadomi niemałych kosztów z nim związanych (potwierdziła to m.im akcja "Psijacielu Drogi" promowana niedawno na blogach), a karma jest w sumie najważniejszym wydatkiem  (energią kosmiczną pies się nie pożywi, chociaż czytałam i o takich :D).
Nie każdego stać na dobrą karmę i ja jak najbardziej to rozumiem, ale warto wiedzieć co podajemy swojemu psu - jeżeli widzimy, że nie jest to karma wyższej jakości - warto kupować prawdziwe mięso w sklepie i dodawać je do karmy.
Urozmaicajmy psom jedzenie!
Czy my chcielibyśmy całe życie jeść to samo?

Inną opcją jest dieta BARF opierająca się na surowym mięsie.
Koszty są duże, ale jeśli sami przygotowujemy psu jedzenie = wiemy co je.
Jednak na temat tej diety trzeba być bardziej oczytanym :P

Czy po tym wpisie będziecie już bardziej świadomie wybierać karmę dla swojego pupila?
Mam nadzieję!

Pozdrawiamy - A&A!