piątek, 25 września 2015

Zdrowe psie ciasteczka a'la pasztetowe.

Ze względu na pogodę, brak czasu i (kochaną) Pocztę Polską wpis zaplanowany na dzisiaj nie został zrealizowany.
A miało być interesująco, bo wpis z serii, którą psiarze kochają najbardziej, czyli o naszych ostatnich zakupach :P
Za tydzień pojawi się już na 100%

Oprócz tego październik mam już zaplanowany pod względem bloga - możecie spodziewać się naszej relacji z dogtrekkingu (który już za dwa tygodnie!), oraz DIY dla posiadaczy psich klatek ;)

Tymczasem dzisiaj przypomnę post z mojego starego bloga z przepisem na zdrowe, pasztetowe ciasteczka dla psa.

Każdego psiarza czasem nachodzi ochota, aby upichcić coś dla swojego pupila.
I bardzo dobrze!

Ja osobiście już nie kupuję dla swojego psa masowo robionych przysmaków - wyjątkiem są suszonki, chociaż wczoraj skusiłam się na kuleczki z jelenia firmy O'Canis (2.79zł w Rossmannie) i jestem zadowolona - nigdy nie wiadomo, co w nich znajdziemy, a "plastelinowate" czy sztucznie kolorowe od razu mnie odrzucają.
Dość duży wpływ na to miała książka "Czarna księga karmy dla zwierząt" (jeżeli będą chętni, mogę napisać recenzję, bo książka jest warta przeczytania), którą już od jakiegoś czasu posiadam w swojej biblioteczce.


Każdy, kto przynajmniej raz w życiu chciał upiec swojemu psu ciasteczka, trafił na kilka powtarzających się w sieci przepisów.
Jednym z nich był z pewnością przepis na ciasteczka pasztetowe.
Przyznaję, sama kiedyś takie robiłam ze świadomością, co siedzi w takim pasztecie, który psy uwielbiają.
Postanowiłam zamienić kupny pasztet na zdrowszą wersję - bez soli, przypraw czy ulepszaczy i dzisiaj przeczytacie, co z tego wyszło.


Potrzebne będą
  •  wątróbka drobiowa - z 200 gramów (20 dag) powinno wyjść ok. 40 ciasteczek (to zależy, jakiej wielkości kuleczki będziemy nakładać)
  • mąka - najlepsza razowa, ja dodawałam "na oko", tak, żeby ciasto wyszło dość gęste
  • jajko - do powiązania składników
Ewentualnie możemy dodać troszkę (naprawdę niedużo!) przypraw - w moim przypadku był to majeranek.


Przed rozpoczęciem pracy nastawiamy piekarnik na 220 *C, aby zdążył się dobrze nagrzać.

Wątróbkę gotujemy (wrzucamy do wrzącej, niesolonej wody i gotujemy przez 10-15 minut) i odstawiamy do ostygnięcia.
Jeżeli ktoś nigdy wcześniej nie gotował wątróbki to radzę podczas gotowania otworzyć okno - podroby wydzielają specyficzny zapaszek ;)
Żeby wątróbka szybciej ostygła możemy przełożyć ją do miseczki i zalać lodowatą wodą.
Po ostygnięciu kroimy ją na mniejsze kawałki, aby blender szybciej sobie poradził z jej rozdrobnieniem.
Jeśli pasta wyjdzie zbyt gęsta (co jest bardzo możliwe), dolewamy wodę, w której gotowała się wątróbka.

Jeżeli chcemy uzyskać samą pastę wątróbkową, którą zamierzamy zakleić np. Konga, bądź nagrodzić psa z tubki (te z Rossmanna świetnie się do tego nadają!) to przepis możemy zakończyć w tym miejscu.


Jeśli jednak chcemy mieć ciasteczka, dodajemy mąkę, jajko + ewentualne przyprawy i mieszamy wszystko na gęstą masę.
Uwaga! Ciasto nie ma być zbite i plastyczne, powinno przyjąć luźną, klejącą formę.

Taką nieciekawie wyglądającą masę nakładamy na blachę - wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia - najłatwiej dwiema małymi łyżeczkami (nabieramy jedną i ściągamy drugą).

Przygotowaną blachę z ciasteczkami wstawiamy do nagrzanego już piekarnika i pieczemy przez ok. 15 minut.

Po wystudzeniu możemy podać do degustacji najbardziej zainteresowanym ;)

Jedyną wadą (konkretnie tych) wątróbkowych ciasteczek jest to, że pozostawione w szczelnym naczyniu szybko pleśnieją, dlatego po upieczeniu możemy zostawić je jeszcze chwilę w piekarniku, aby się dosuszyły.
Drugą opcją jest... szybkie zjedzenie ich przez psa :P
Uwaga! Nie należy przesadzać z ilością ciastek podanych psu - wątróbka nie jest najzdrowsza, od czasu do czasu nie zaszkodzi, ale nie ma sensu podawania jej w nadmiernej ilości.
Mała blaszka raz na jakiś czas wystarczy ;)

Ot, cała filozofia - trzy podstawowe składniki, godzinka roboty (łącznie z pieczeniem) i mamy ciastka.
Koszt? Podejrzewam, że nie przekroczy 5zł, a najczęściej mąkę i jajka mamy już w domu.

W godzinę możemy też pojechać do sklepu i za 5zł kupić malutką paczuszkę ze smakołykami, w których nie do końca wiemy, co jest.
Co jest lepsze?
Wybór należy do Was!

Pozdrawiamy - A&A!





3 komentarze:

  1. Fajny, prosty, tani przepis dla każdego! Bez zbędnych składników - podoba mi się :) Na pewno skorzystamy.

    Pozdrawiamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Sama bym zjadła ;)

    Pozdrawiamy,
    www.dogside.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością zrobiłabym te ciastka, ale nabawiłabym się nerwicy klejąc te kulki :D

    OdpowiedzUsuń