Mój zapał do pisania na nowym blogu na chwilę odpłynął i obawiam się, że nieprędko dobije do brzegu (stąd przerwa na blogu) :P
Obleciałam większość Waszych blogów w poszukiwaniu inspiracji na jakiś ciekawy post no i nic!
Przyrzekłam sobie jednak, że tego bloga nie mogę zaniedbać i posty będą pojawiać się regularnie, a gdyby nie, to proszę się upominać!
I podesłać jakiegoś motywacyjnego kopa w dupę w razie czego :D
Okazało się, że na DIY, które obiecałam, muszę poświęcić trochę więcej czasu niż przewidywałam, dlatego tak odkłada się to w czasie.
Martwi mnie też, że jak nie było tydzień temu wpisu, to zniknął mi jeden obserwator - uprzejmie proszę o nierobienie takich numerów ("jak będą posty, to będę obserwować, jeśli zabraknie chociaż jednego, to nie").
Cieszę się, że jesteście ze mną, komentujecie i motywujecie, ale myślę, że rozumiecie także, że nie zawsze znajdzie się czas, żeby napisać posta (a to zajmuje go naprawdę sporo!), sprawdzić, czy nie ma błędów, wkleić zdjęcia i opublikować - to nie jest zajęcie na 5 minut.
Po wylaniu swoich żalów wracam z wpisem (mam nadzieję) dającym do myślenia.
Na początku zaznaczę, że
nie jestem psim dietetykiem, moja wiedza opiera się wyłącznie na moich obserwacjach i przeczytanych artykułach, więc nie musicie się z tym zgadzać - ba, jeżeli znajdziecie gdzieś błąd, poprawcie mnie!
A więc... co je twój pies?
Myślę, że najczęstszą odpowiedzią na tytułowe pytanie będzie
sucha karma.
I dzisiaj chcę się skupić na tym dość obszernym temacie.
Już od jakiegoś czasu zaczęłam interesować się tym, co je mój pies, a co za tym idzie uważniej czytać etykiety karm.
Dlatego też kupiłam książkę "Czarna księga karmy dla zwierząt", którą napisał niemiecki doktor Hans-Ulrich Grimm.
Planuję jej recenzję, ale jeżeli już teraz ktoś jest ciekawy, to
tutaj można o niej poczytać ;)
Kurczak a mięso z kurczaka
Te dwa pojęcia są bardzo często mylone -
to źle!
Mięso, jak sama nazwa wskazuje, jest mięśniem, kawałem ciężkiej, zwartej tkanki z której najczęściej robimy kotlety.
Tutaj posłużę się najbardziej popularnym zwierzęciem, jakim jest kurczak, ale z
wołowiną, jagnięciną, czy innymi rodzajami mięs jest taka sama
sytuacja.
Na początek chciałabym jednak wyjaśnić bardzo często mylącą różnicę - napisany na opakowaniu kurczak
nie jest mięsem z kurczaka, czyli tym, co zjadamy na obiad
Pod samym słowem "kurczak" może kryć się wszystko - najczęściej jest to "ładniejsza" nazwa dla produktów ubocznych - łbów, dziobów, pazurów, czyli wszystkiego, czego nie chcielibyśmy podać swojemu psu.
Pod hasłem "mięso z kurczaka" znajdziemy tylko mięso i jest to gwarancja, że producent nie wciska nam żadnych produktów ubocznych zwierzęcia.
Unikajmy jednak mączek kostnych i mięsno-kostnych - to nie jest mięso!
Znalazłam bardzo pomocną tabelkę, która w skrócie to wszystko przedstawia.
kurczak
= produkty uboczne z kurczaka (odpady z uboju), w dodatku w stanie
surowym, czyli przed wysuszeniem (ważone wraz z zawartą w nich wodą) |
mięso z kurczaka = mięso, ale zważone przed wysuszeniem |
mączka z mięsa kurczaka lub suszone mięso
kurczaka = mięso po wysuszeniu, a więc już bez wody, zostało zważone i
użyte w takim stanie |
mączka z kurczaka lub suszony kurczak = suszone produkty uboczne (żadne mięso) |
Jednak jak widać w tabelce wyżej, mięso z kurczaka na pierwszym miejscu w karmie nie oznacza, że jest go najwięcej.
Dlaczego?
Zawartość wody w mięsie
Mięso zawiera wodę, jak wszystkie żywe tkanki - to dlatego kurczak na naszym talerzu jest miękki i soczysty.
Ale jak pełnowartościowe mięso z dużą zawartością wody mieści się do malutkich, suchych granulek karmy?
Przypomnę, że tkanka mięśniowa zawiera około 80% wody, czyli z jednego kilograma mięsa uzyskamy tylko... ok. 200g suchej masy.
To bardzo niewiele, dlatego producenci karm decydują się na manipulowanie składami karm, aby osiągnąć jak największe zyski dodając jak najmniej najważniejszego składnika.
Bardzo doceniam uwzględnienie tego aspektu w składzie karmy u (i jak na razie tylko!) jednego producenta.
"zboża, mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego (8%*), roślinne
ekstrakty białkowe, oleje i tłuszcze, produkty pochodzenia roślinnego,
warzywa (suszony korzeń cykorii 1.1%), składniki mineralne.
*odpowiednik 16% nawodnionego mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego: minimum 4% kurczaka"
Z tego wynika, że "(świeże) mięso z kurczaka" na pierwszym miejscu w składzie jest tylko... chwytem marketingowym, aby przyciągnąć klienta.
Jak jeszcze jesteśmy robieni w bambuko?
Rozbijanie składników
Według prawa składniki w psiej karmie powinny być umieszczone malejąco, czyli na pierwszym miejscu powinien stać składnik, którego w karmie jest najwięcej.
Niestety, producenci karm najczęściej obchodzą ten przepis rozbijając składniki, których jest najwięcej na kilka oddzielnych o różnych nazwach.
Takim sposobem mięso będzie na pierwszym miejscu, a że tuż za nim znajdziemy ryż biały, potem brązowy i mączkę z ryżu?
Kto by się tym przejmował?
A producent się cieszy...
Zboża, zboża, zboża!
Właśnie większość tego składnika zawierają prawie wszystkie karmy dostępne na rynku.
To źle, ponieważ
pies jest mięsożercą i jego organizm nie jest przystosowany do jedzenia tak dużej ilości wypełniaczy.
Dawniej psy jadły tylko to co same upolowały, nikt im nie piekł zbożowych ciasteczek do uzupełnienia diety - w najlepszym wypadku zjadały żołądki zwierząt z zawartością.
Więc dlaczego dzisiaj w żywieniu psów dominuje ten najmniej potrzebny im składnik?
pszenica,
mąka pszenna,
kukurydza, skwarki,
mąka ryżowa,
melasa
buraczana, tłuszcz drobiowy, mączka rybna, tłuszcz wołowy, hydrolizat
wątrobi, drożdże w proszku,
kiełki słodu,
marchew, chlorek sodu,
wytłoki
z jabłek,
mieszanka ziół.
Czy na powyższym przykładzie widzicie, ile może być w karmie zapychaczy pochodzenia roślinnego?
I nie wiem, jak wy, ale ja tutaj mięsa nie widzę (no chyba, że skwarki, ale to też nie mięso!).
Taka karma jest normalnie sprzedawana w sklepach i wcale nie po najniższej cenie.
Produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego i konserwanty, przeciwutleniacze czy barwniki
Na temat ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego (w skrócie UPPZ) bardzo ładnie pisze Inspektorat Weterynarii w Gdańsku :
"
Produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego
- oznaczają całe zwierzęta martwe lub ich części, produkty pochodzenia
zwierzęcego lub inne produkty otrzymane ze zwierząt, nieprzeznaczone do
spożycia przez ludzi, w tym komórki jajowe, zarodki i nasienie."
Istnieją trzy kategorie klasyfikacji UPPZ :
- do usunięcia
- nie do spożycia przez zwierzęta
- nie do spożycia przez ludzi
W karmach dla zwierząt znajdują się odpadki tej trzeciej kategorii - nie do spożycia przez ludzi, a konkretnie:
"- krew, łożysko, wełna, pióra, włosy, rogi, ścinki kopyt, które pochodzą od żywych zwierząt które nie wykazywały żadnych oznak choroby przenoszonej przez ten produkt na ludzi lub zwierzęta
- skóry, skórki, kopyta, pióra wełna, rogi, sierść i futro pochodzące od martwych zwierząt, które nie wykazywały żadnych oznak choroby przenoszonej przez ten produkt na ludzi lub zwierzęta
- produkty uboczne pochodzenia
zwierzęcego z drobiu i zajęczaków poddanych ubojowi w gospodarstwie,
zgodnie z art. 1 ust. 3 lit. d) rozporządzenia (WE) nr 853/2004, które
nie wykazywały żadnych objawów choroby przenoszonej na ludzi lub
zwierzęta"
Czy to wygląda smacznie?
No właśnie...
A kto raz widział złej jakości marketową karmę, ten na pewno widział kolorowe "warzywne" ("a bo ten zielony, to na pewno z groszkiem, a pomarańczowy z marchewką"), albo "mięsne" ("brązowy z kurczakiem i ciemnobrązowy z wołowiną") granulki, ten spotkał się już z barwnikami w karmie.
Oprócz barwników znajdziemy tam jeszcze masę konserwantów o dziwnie brzmiących nazwach/skrótach, np. Butylohydroksyanizol (BHA) czy Butylohydroksytoluen (BHT).
Nawet ciężko to wymówić!
Więcej i szerzej na ten temat rozpisała się
Dogosfera, dlatego tam odsyłam.
Marka
Kolejna ważna rzecz.
Ile razy kupiliście daną karmę, bo "jest polecana przez najlepszych weterynarzy"?
Myślicie, że dlaczego większość weterynarzy poleca karmę kiepskiej jakości (ze świadomością tego)?
Odpowiedź jest prosta - bo im płacą.
"Poruszająca troska o weterynarzy ma naturalnie powód: weterynarze są ważnym czynnikiem zwiększającym zyski, są pytani, gdy pojawiają się wątpliwości dotyczące żywienia małych ulubieńców.
A multikoncernom jest bardzo na rękę, gdy weterynarze stają się tubą przemysłowej ideologii karmienia." - tak pisze doktor Hans-Ulrich Grimm w wyżej wymienionej książce.
I co najlepsze - to prawda.
Weterynarze mają duży wpływ na wybór karmy, szczególnie dla osób niedoświadczonych w temacie jest to główny czynnik zakupu tej, a nie innej marki.
I przykre jest to, że w Polsce jest to bardzo częste.
Bo mało który gabinet nie jest przyozdobiony czerwoną lub różową marką.
Więc czym karmić psa?
Nie wiem, czy przestraszyłam kogoś tym wpisem :P
Mam jednak nadzieję, że choć trochę was uświadomiłam.
Na rynku mamy karm od groma, o niezliczonej ilości kształtów i wielkości, dla małych i dużych psów, szczeniąt i seniorów.
I bardzo dobrze!
Musimy tylko potrafić wybrać tą jedną igłę w stogu całego siana karm - to nie jest łatwe zadanie, dlatego trzeba szukać, sprawdzać, próbować i nie dać się nabrać!
Przyjmując pod swój dach psa z pewnością byliśmy świadomi niemałych kosztów z nim związanych (potwierdziła to m.im akcja "Psijacielu Drogi" promowana niedawno na blogach), a karma jest w sumie najważniejszym wydatkiem (energią kosmiczną pies się nie pożywi, chociaż czytałam i o takich :D).
Nie każdego stać na dobrą karmę i ja jak najbardziej to rozumiem, ale
warto wiedzieć co podajemy swojemu psu - jeżeli widzimy, że nie jest to
karma wyższej jakości - warto kupować prawdziwe mięso w sklepie i dodawać je do karmy.
Urozmaicajmy psom jedzenie!
Czy my chcielibyśmy całe życie jeść to samo?
Inną opcją jest dieta BARF opierająca się na surowym mięsie.
Koszty są duże, ale jeśli sami przygotowujemy psu jedzenie = wiemy co je.
Jednak na temat tej diety trzeba być bardziej oczytanym :P
Czy po tym wpisie będziecie już bardziej świadomie wybierać karmę dla swojego pupila?
Mam nadzieję!
Pozdrawiamy - A&A!