piątek, 19 lutego 2016

Test - szelki Hurtta Y!

Długo zwlekałam z tym postem, ale w końcu jest!


 Coś o firmie...

Ten, kto dłużej siedzi w światku psich akcesoriów z pewnością zna już tą firmę.
Hurtta, bo o niej mowa, produkuje psie akcesoria - od obroży, przez szelki, smycze, ubrania dla psów (szczególnie bardzo popularne kamizelki chłodzące) po buty czy (ostatnio nowość!) pasy do dogtrekkingu.
Pomimo, że produkty projektowane są w Finlandii, a szyte w Chinach to jakości bardzo często nie można nic narzucić.
Psiarze na całym świecie chwalą sobie ich produkty, co widać chociażby na fanpage'u, a firma odwdzięcza się za to często urządzając konkursy (chociaż z Polski rzadko kiedy ktoś wygrywa :P).


Jak trafiłam na szelki Hurtty?

Moje pierwsze spotkanie z tą marką miało miejsce, kiedy kilka lat temu (matko, to już będzie kilka lat!) w sklepach TK Maxx hurtem pojawiły się czerwone szelki (i gdzieniegdzie obroże).
Oczywiście wcześniej już nie raz widywałam ich produkty, ale kiedy fejsbuka i psie fora (no, przynajmniej jedno :P) zarzuciły zdjęcia psów ubranych w tak światowej marki "odzież", dopiero wtedy zaczęłam się nimi bliżej interesować.
Jednak kiedy zaczął się sklepowy szał, u mnie... sklep dopiero urządzano!
Wielce zmartwiona, że taka okazja przechodzi mi koło nosa (dla łowcy okazji to prawdziwy ból!) siedziałam i przeglądałam psie bazarki z nadzieją, że szelki komuś się jednak znudzą i zechce odsprzedać.
No i w końcu się doczekałam!
Pierwsze były szelki norweskie - nigdy wcześniej nie mieliśmy styczności z tym modelem, ale po zakupie i kilkumiesięcznym użytkowaniu, kiedy pies podrósł i zrobiły się za ciasne stwierdziłam, że chcę czegoś innego.
I tak padło na drugą wersję.

 Wygląd

Na początku ten model szelek w ogóle mi się nie podobał, za bardzo przypominał mi popularne szelki, tzw. step in'y.
Po przestawieniu z szelek norweskich najbardziej brakowało mi rączki za którą mogłam przytrzymać psa (a jest to bardzo pomocne, kiedy trzeba kogoś/coś ominąć).
Jak wiadomo, kobieta zmienną jest i chociaż wygląd to może najmniej ważna cecha przy wyborze szelek, to jednak te szelki są tak proste, że aż ładne :P
Dodatkowo wszyte w taśmę dwie odblaskowe nitki zapewniają bezpieczeństwo po zmroku (i nie tylko, w słoneczne dni też nieźle dają po oczach :P).
Jako podszycie, Hurtta w swoich produktach używa wyłącznie neoprenu, który dość szybko schnie i nie odbarwia sierści, jednak w kolorowej wersji przy intensywnym użytkowaniu może szybko blaknąć.
Jak w większość miękkich podszyć tak i w to wbija się sierść, jednak wystarczy kilka ruchów palcem, aby się jej pozbyć.
Czarne okucia dodają szelkom uroku, niestety tak długo pozostają czarne... jak długo ich nie używamy :P
Niestety, farba dosyć szybko się ściera.
Klamra jest mała, gruba, ale zarazem zgrabna i bardzo wytrzymała - jeszcze ani razu nie zdarzyło się, żeby sama się odpięła (a mieliśmy już 3 pary szelek tej firmy!).
Dodatkowo logo Hurtty urozmaica sam wygląd klamry.
W zależności od intensywności użytkowania zapięcie może się rysować i u nas widać już kilka zadrapań, ale prawdą jest też to, że u nas są to jedyne szelki (do wszystkiego) i przestałam nadmiernie na nie uważać :P


Jakość wykonania i bezpieczeństwo

Ja do tego punktu nie mam zastrzeżeń.
Po długim czasie użytkowania z szelkami nic się nie dzieje - tym bardziej, że były odkupione od prywatnej osoby.
Wszystkie szwy są mocne, nitki nie wychodzą, nic się nie pruje ani nie odstaje, chociaż wiem, że było kilka przypadków, gdzie takie rzeczy miały miejsce.
Mignęło mi też gdzieś zdjęcie (nie potrafię go aktualnie znaleźć), gdzie kółko do przypięcia smyczy oderwało się całkiem z kawałkiem taśmy, ale jak dotąd to chyba tylko jeden taki przypadek.

Producent zadbał także o bezpieczeństwo naszych psów - wszystkie szelki i obroże mają od wewnętrznej strony przyszytą gumową plakietkę na której możemy wpisać swój numer telefonu.
Jak wiadomo, bezpieczeństwa nigdy za dużo i pomimo, że mój pies na  spacery obowiązkowo musi mieć obrożę z adresówką, to szelki z takim dodatkowym ukrytym kawałkiem gumy sprawiają, że w razie zgubienia obroży pies nadal ma zapisany kontakt do mnie.
Poza tym szelki nie zdejmą się tak łatwo jak obroża (chociaż to też zależy od typu szelek i możliwości psa ;)).


Rozmiar

Z rozmiarem i dopasowaniem szelek są problemy, między innymi dlatego, że chyba żaden sklep w Polsce nie sprzedaje stacjonarnie tych szelek, więc możliwość podejścia i przymierzenia jest praktycznie zerowa.
Dobranie rozmiaru w internecie też graniczy z cudem - rozmiarówka stworzona przez Hurttę i przeliczona na nasze centymetry podaje błędne wymiary.

Na przykład w naszych szelkach norweskich rozmiar 70 pasek piersiowy miał długość równych 40cm, podczas kiedy według tabeli ma on około 35cm.
I nie sądzę, że komuś będzie chciało się bawić w odsyłanie lub zwroty pieniędzy.
Dlatego przed zakupem najlepiej zapytać osoby, które miały już do czynienia z rozmiarem, który chcemy kupić.

Rozmiar szelek obwód klatki piersiowej obwód szyi psa długość paska przedniego
35  35-45cm  37cm około 25cm
45  40-45cm 40cm  około 27cm
55  45-55cm  42cm około 29cm
60 50-60cm  45cm około 30cm
70  60-70cm  55cm około 35cm
80  65-80cm 60cm około 37cm
90 75-90cm  70cm około 40cm
100  80-100cm 75cm  około 45cm
110  90-110cm 85cm około 52cm
120  95-120cm 90cm  około 58cm

Ja w przypadku dobrania szelek typu Y też musiałam się sporo naszukać i popytać, aby w końcu kupić te właściwe :P

Dla tych, którzy przymierzają się do zakupu tego konkretnego modelu i rozmiaru (70) podaję wymiary : 
przednia obręcz - 2x30cm
dolny pasek - 22cm
Obwody klatki piersiowej ogólnie się zgadzają z rozmiarem.

Przy dobrze dobranym rozmiarze szelki nie powinny się przekręcać (lub robić to minimalnie).


Wygoda użytkowania

Zanim kupiłam ten konkretnie modelu z Hurtty jeszcze się wahałam.
Na rynek wchodziły wtedy (dziś już bardzo popularne) szelki Ruffwear Front Rage, a ja wzdychałam do podobnych, jednak znowu ze stajni Hurtty - Active.
Były równie zabudowane jak Ruffweary i sądziłam, że świetnie nadadzą się do ciągnięcia (dogtrekkingi), jednak po rozmowie z kilkoma posiadaczami tego modelu ostatecznie zrezygnowałam ze względu na dość szybko brudzący się i nasiąkający wodą materiał.
Obie pary były w podobnym rozstawie cenowym i byłam już skłonna ku Front Rage, ale po zobaczeniu i wymacaniu tych szelek na żywo w końcu zrezygnowałam.

Uważam, że w zabudowanych szelkach byłoby psu o wiele wygodniej, jednak zdecydowałam się na to co widać i jak na razie nie żałuję.
Szelek używamy już sporo czasu, były z nami na wszystkich większych i mniejszych wypadach - do miasta, do lasu, do biegania przy mnie, luzem i na dogtrekkingach.
Nie zauważyłam, aby szelki gdziekolwiek obcierały ani przeszkadzały w jakikolwiek sposób psu.
Chętnie na nich ciągnie, a podszycie z przodu i na dole zapobiega wbijaniu się sztywnych pasów w ciało.
miękkie, ale na tyle sztywne, aby udało się je włożyć na psa jedną ręką (oczywiście jeśli nie ma tak długich uszu jak spaniel :P).
Miejsce zszycia na górze (przy kółku od smyczy) jest na tyle niewielkie i wygodne, aby jedną ręką podnieść/podsadzić psa w razie wypadku.
Chyba mogę nawet powiedzieć, że jakoś zastępuje rączkę, której tak mi brakuje w tych szelkach.
Nie brudzą się (albo to mój pies nie potrafi ich zabrudzić :P) - w bardzo błotne dni cierpi jedynie dolny pasek, który po przyjściu o domu wystarczy wytrzepać nad wanną - do tej pory nie prałam ich jeszcze ani razu.



Gdzie dostać?

Ogólnie z dostępnością tych akcesoriów w Polsce jest gorzej niż źle i z tego co wiem to na chwilę obecną oferuje je tylko jeden (!) sklep internetowy, chociaż widziałam już kilka reklam mniejszych sklepów, które także planują mieć je w swojej ofercie.
Szczerze mówiąc nie kupowałam tam jeszcze nic, bo zawsze staram się kupować takie rzeczy taniej, z drugiej ręki, ale według opinii krążących po internecie to jeśli dana rzecz ma status "na zamówienie", to możesz czekać nawet kilka miesięcy ;)

Ich cena waha się w okolicach ponad 100zł w zależności od modelu, rozmiaru (czy promocji).

Czy są warte tej ceny?
Moim zdaniem mogłaby być nieco niższa, jednak ze względu na to, że bardzo trudno dostać je normalnie w naszym kraju, a mają całkiem dobrą jakością wykonania to myślę, że pokusiłabym się na nie nawet za taką kwotę.

Cóż... pozostaje więc chyba tylko czaić się na okazje ;)

Na koniec kilka zdjęć, bo skoro już zabrałam aparat na spacer...

Tutaj dobrze widać, jak mocne są odblaski
(zdjęcie robione w słoneczny dzień, bez żadnych filtrów).




Pozdrawiamy - A&A!

piątek, 22 stycznia 2016

Szybkie ciasteczka rybne dla psa.

Od ostatniego posta minęły już dwa tygodnie, więc w końcu zmusiłam się, żeby coś napisać :P
Ten rok w większości postanowiłam przeznaczyć dla siebie (stąd przerwy w pisaniu), ale absolutnie nie oznacza to, że pies zejdzie na dalszy plan.
Aktualnie czekamy na ferie, które mamy dopiero w trzecim terminie (od 13 lutego), a czas do nich się dłuuuży okropnie, a jeszcze bardziej ze świadomością, że niektórzy już mogą spać do południa :P
Poza tym ostatnio brak pomysłów na posty... dlatego dzisiaj znowu odgrzewane kotlety, czyli przepis na psie smaczki, tym razem w wersji rybnej ;)
A za tydzień postaram się chyba o jakąś recenzję...


Składniki :

  • ryba - u nas była to puszka tuńczyka w oleju (tłuszcz wylewamy, zależy nam na samej rybie ;)), ale każda inna też się nada, trzeba tylko uważać i dokładnie pozbyć się ości, jeśli nie użyjemy takiej z puszki. 
  • jajko
  • dwie łyżki śmietany/jogurtu naturalnego
  • dwie szklanki mąki (lub więcej, jeśli ciasto wyjdzie zbyt rzadkie)

Mokre składniki wkładamy do miski i wyrabiamy ciasto - na początku powinno mieć konsystencję ciasta na chleb (lepkie i miękkie), a po dodaniu mąki i wyrobieniu - gładkie i elastyczne.
Rozwałkowujemy dość cienko i wycinamy dowolne kształty lub po prostu kroimy nożem.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190* na około 15 minut i pilnujemy, bo lubią się przypalać :P

Ciastka najlepiej po upieczeniu zostawić jeszcze chwilę w piekarniku do wysuszenia, bo schowane do szczelnego pojemnika mogą szybko spleśnieć.


Jutro sobota, może upieczecie? ;)

Pozdrawiamy - A&A!

sobota, 9 stycznia 2016

TOP7 psich blogów, które najchętniej czytam.

Pierwszy post w nowym roku - znowu będzie krótko i na temat :P

Widziałam już podobne wpisy z "TOPileśtam ulubionych psich team'ów" i to natchnęło mnie to zrobienia listy najchętniej czytanych przeze mnie psich blogów.
Ich lista jest ogólnie długa (możecie zobaczyć na samym dole strony), jednak do swojego zestawienia wybrałam takie, które często mają (jak dla mnie) wartościowsze wpisy.
Dzisiaj moje TOP7 psich blogów (kolejność przypadkowa) ;)

Magda & Misza - uwielbiam poczucie humoru Magdy i często mam podobne spojrzenie na sprawy, które opisuje.
Nie jest to typowy psi blog :P
 
Ewelina, Raven & Zuzanka
- bardzo często mądre i wartościowe notki.
Ewelina pisze w jasny i zrozumiały sposób z dozą (mojego ulubionego) specyficznego humoru.
Jej posty (i ona sama) nie raz już mi pomogły ;)

Ada, Sonia & Kermit - kto nie zna tego teamu? Pomimo, że znamy się z Adą osobiście i nie raz wyjeżdżałyśmy gdzieś razem, to lubię czytać, co u niej słychać i jak idą postępy w pracy z psami ;)

Zosia, Kuba, Bonzo & Milla - pomimo, że w stolicy nie mieszkam, to bardzo lubię ten blog.
Zosia z ekipą aktywnie udzielają się w psich sprawach Warszawy, szukają ciekawych miejsc do spacerów, a ich sklep niezmiernie kusi kolorowymi akcesoriami dla psów <3

Agnieszka, G'Iro & Suri - tak szczerze, to ten blog po raz pierwszy zachęcił mnie do biegania z psem i... dlatego znalazł się w tym zestawieniu :P
Mądre wpisy, do których czasem wracam.

Małgosia, Baloo & Ruby - z bloga wnętrzarskiego na blog psi - dobry gust, ciekawe recenzje i ogólne wpisy - bardzo lubię tam zaglądać ;)

Kasia & Flicka - o psach, psich sportach, podróżach (również z psem) i nie tylko!

Pozdrawiamy - A&A!